Stała przed ołtarzem, w białej sukni, z uśmiechem na twarzy. przed Nią stał Jej już prawie mąż... była pewna, że na słowa księdza czy ktoś ma coś przeciw temu związkowi nikt się nie odezwie. myliła się... - ja mam!- usłyszała krzyk przy drzwiach. obejrzała się, nie rozpoznając głosu.. to był On.. tak dawno Go nie widziała. mniej więcej dwa, trzy lata. - co tu robisz?- szepnęła ze ściśniętym gardłem. - przyszedłem po Ciebie. skarbie, myślałaś, że pozwolę sobie na stratę miłości mojego życia..? - wyjaśniłeś, z tajemniczym uśmiechem.. włączył się we mnie przycisk 'uwaga'. 'znów chcesz mnie zranić', pomyślałam... - już ją straciłeś.- odwróciłam się do księdza. - to frajer.! ups... przepraszam bardzo. można kontynuować ceremonię. - powiedziałam.
|