"Siedząc w pokoju z Haretonem miałem złudzenie, że spotkam ją wyszedłszy na dwór. Gdy wędrowałem po wrzosowiskach, spodziewałem się zastać ją w domu po powrocie. Zawsze śpieszyłem się w powrotnej drodze, tak byłem pewny, że ona musi być gdzieś w Wichrowych Wzgórzach. Sypiałem w jej pokoju, ale coś mnie stamtąd wyganiało... nie mogłem uleżeć! Ledwie zamknąłem powieki, zaraz stawała za oknem albo rozsuwała ścianki łoża, albo wchodziła do pokoju, albo nawet składała swą najdroższą główkę na tej samej poduszce co ja, jak to zwykła robić za dziecinnych lat. Musiałem zawsze otworzyć oczy, żeby ją zobaczyć. Otwierałem i zamykałem je więc ze sto razy w ciągu nocy i zawsze doznawałem zawodu I Cierpiałem katusze! Często jęczałem głośno; a ten stary łotr Józef z pewnością posądzał mnie o ciężkie wyrzuty sumienia. Teraz, gdym ją zobaczył, uspokoiłem się - trochę. Dziwny to był sposób zabijania, nie od razu, lecz powoli i stopniowo, to łudzenie mnie widmem nadziei przez osiemnaście lat!”
|