Przekręcam sentencję, idę na zgliszcza. Widzę iluzje czuje obleśne złudzenia, które krzyczą. Rozrywają wszystko od środka. Idę. Nie ma nic, spada nadzieja nie zdązyłam jej złapać rozkruszyłam się. Omijam. Idę. Zaczynam biec, stoi przeznaczenie, mówie do niego. Nie możemy sie dogadać. Naginam dalej. Jest siedzi sobie, królowa wszystkiego, pod symbolem małego serduszka. Jest piękna bije blaskiem. Podchodzę powoli, nie chce sie sparzyć. Ucieka. Wrzeszczy, bije mnie. Dlaczego? Przecież nic jej nie zrobiłam, kto nią steruje. Padam z wycieńczenia, odchodzi to zjawisko z uśmiechem i zachwytem. Leże i nie ma nic. Jest ciemno, głucho jestem sama.
|