na jego kolanach siedziała jakaś latynoska. podbiegła do nich. wykrzyczała mu w twarz to wszystko. ' jak mogłeś ? przeciez mówiłeś, że kochasz. ty oszyście. ' popatrzyła tylko na nich i dodała ' szcześcia skurwielu ' i odeszła. jej niebieskie oczy zalały łzy, w których zawarte były wszystkie wspólne chwile. od spotkania, aż do tych wakacji. szła cisną uliczką, nie bardzo wiedząc gdzie zmierza. chciała tylko zapomniec o tym co przed chwilą sie stało. nie wierzyła, że ta miłość to już przeszłość. przeciez byli idealnie dla siebie stworzeni. zaczęła biec. biegłą tak po brukowanej uliczce. łamiąc pierwszy, a za kolejnym zakręten nastepny obcas. jej obdarte nogi. sczypały niemiłosiernie. ale bigła dalej. weszła do ślepej uliczki. usiadła na zimnej kostce i krzyczała ' boże. dlaczego ja ? ' nagle usłyszała szelest za swoimi plecami. nie zareagowała na niego. nagły ból i czerń przed oczami. chwila dezorientacji. co się stało ? tak kolejne okrutne porwanie. [ CZ 4 ] / ziuump
|