Poszła jak co tydzień do kościoła. Miała słuchawki w uszach. Patrzyła się na chodnik. Nawet nie zauwazyła, że z nad przeciwka ktoś idzie. Poczuła piekący ból w ramieniu. Zdjęła słuchawkę i krzyknęła. 'uważaj jak chodzisz.' Kiedy spojrzała, z kim się zderzyła w oczy napłynłęy jej łzy. 'I co się tak na mnie gapisz.'- powiedziała, mijajać go. złapał ją za ramię. 'Nie mogę przestać myśleć o tobie. sprobujmy jeszcze raz.' - mówił. 'Puść mnie to boli. Jeszcze raz ? no toś mnie rozbawił. rzuciłes mnie, a teraz prosisz o szanse ? smieszny jestes'- syknęła. Puścił ją. Zaczęła rozmasowywać ramię. Słyszała jak podchodzi bliżej, chciała mu coś powiedzieć, nie zdążyła. Naparł na nią swoimi ustami. Najpierw chciała się bronić, pozniej marzyła, by nie przestawał. 'To jak ?'- zapytał. 'Co jak ?słabo całujesz '- powiedziała ze szczrym usmiechem na ustach. 'Kocham Cię wredoto! ' pocałował ją znów. Dalej poszli razem.
|