Chłodny wtorkowy poranek wdzierał się przez okno pokoju. Oziębłe promyki słońca tańczyły przez chwile przed domem, jakby czekając na zezwolenie wejścia, po czym rozlały się po całym obszarze pomarańczowej ściany. Liście spadające z drzew zawirowały w eleganckim tangu, po czym niepewnie uderzyły o posadzkę balkonu. Jesień osuszyła zielone jeszcze drzewa zostawiając je zdane na własny los. Powiew wiatru zerwał kolejną porcje czerwono-żółtych liści rozsypując je po ogrodzie. Część znalazła się na brązowej ławce stojącej pod oknem, część na trawniku a część obsypała konary innych drzew. Z domu wybiegł brązowy owczarek niemiecki. W kremowym pysku trzymał kość, uciekając ile sił w łapach by niepostrzeżenie ją zakopać.
|