Szarpną mną, rzucił wprost w obłąkany sztorm jego myśli. Pragnienie doświadczenia jego ust uderzało we mnie zwiększając się i zmieniając wciąż i wciąż w niekończący się koszmar przerażającego i nieopisanego buntu emocji o zapachu kawy i zwiędłych kwiatów kolejnego świtu. Zimne szpony głodu i zachłanności przenikały moją ledwo widoczną duszę.Pożerałeś mnie, rozdzierałeś na strzępy i napełniałeś drżącym , przerywanym krzykiem. Zapłakałam starając się przed tobą uciec. Czułam jak uciekają ze mnie myśli i życie. Odbiera mi zdolność ruchu, chęć ucieczki. nawet strach. Pozostawiając jedynie czarną rozpacz i tęsknotę. Osłabłam, a on pozwolił mi opaść na kolana.
|