[cz.2] Łzy napłynęły jej mimowolnie do oczu. A potem leciały po policzkach. Spadały po twarzy jak małe krople deszczu w cholernie mglisty dzień. Tak, to było łzy szczęścia. Niepohamowana radość sprawiła, że postanowiła zadzwonić do niej. W momencie kiedy nacisnęła zieloną słuchawkę nie było już odwrotu. - Tak? - odezwał się głos w telefonie. - Ja Ciebie też bardzo kocham. Miałaś rację siedzę teraz na dachu i marzę o tym, że siedzisz obok mnie i całujesz. - Wierzysz w to, że marzenia się spełniają? - Po tym jak Ciebie straciłam, już nie wierzę - odpowiedziała, po czym osoba po drugiej stronie telefonu dołączyła się. Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi na poddaszu. - To zacznij wierzyć na nowo, Skarbie. - powiedziała po czym przywitała dziewczynę namiętnym pocałunkiem.
|