wchodzę cicho do pustego domu, z tą bolesną świadomością, że nikt na mnie nie czeka. zsuwam ze stóp ulubione szpilki, daję kurtkę na wieszak, na którym nie wisi już Twoja bluza. idę do kuchni, stawiając stopy na zimnej podłodze. krzesło, które zwykle zajmowałeś, stoi teraz zawalone zakupami. przewracam je na podłogę. spada z głuchym grzmotem. sięgam do lodówki, w której brak Twego ulubionego piwa. właściwie jest pusta. zamykam ją z trzaskiem. chwiejnie docieram do łazienki. na półeczce pod lustrem nie ma już Twoich perfum. moje walają się poprzewracane. spoglądam na swoje odbicie. blada twarz z rozmazanym makijażem, bez śladu uśmiechu, który powodowałeś. lustro tryska milionem kawałków, z pięści sączy się cienka strużka krwi. płynie wolno wzdłuż nadgarstka. nawet serce wolniej bez Ciebie bije.
|