Pierwszą godzinę spędzili na ukradkowych spojrzeniach i dotykach. Minęła na rozmowach o wakacjach i o minionym dniu. Było im strasznie zimno. Grzał swoje ręce na jej policzkach. Postanowili wracać. Różni ludzie ich widzieli - nie obchodziło ich to. Podprowadził ją do domu. W połowie drogi zaproponował przystanek. Usiedli na krawężniku. Patrzyli się w gwiazdy. Rozmawiali. Wstali kiedy przejeżdżał samochód. Pociągnął ją do tyłu. Kiedy zaczął bawić się jej rękami ona je złapała. Splótł ręce wokół jej talii a ona stała oparta o jego ramię. Razem oglądali gwiazdy. Było cudownie. Było bajecznie. Było tak jak we snach. Kiedy się rozstawali przytulili się do siebie. I patrząc sobie w oczy rozeszli się w przeciwnych kierunkach. Zrobili coś czego nie robili nigdy w przeszłości. Podobało im się to. Bardziej niż powinno. O wiele bardziej. / s.z.w
|