Przed windą czekało dwóch mężczyzn. Rozprawiali o czymś półgłosem i
nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Wsiedliśmy, oni nacisnęli guzik
szóstego, ja czwartego piętra. Jechaliśmy w milczeniu. Nie przepadam za takimi
sytuacjami, zawsze czuję się wtedy niezręcznie. Byłem dla nich obcy, nie mogli
swobodnie rozmawiać, więc obserwowali mnie tylko, gdyż idiotyzmem byłoby
wszczynac jakąkolwiek pogawędkę. Na dworze, to co innego. Zawsze można rzucić
coś w rodzaju: -Ładna dziś pogoda, prawda? Ale tutaj? Mieli może ni z tego, ni
z owego zagaić:-Ładną dziś windą jedziemy, nieprawdaż? Więc milczeliśmy- oni w
duecie, ja solo. (...)"
|