cz2-Postanowiła podejść do barku i podkraść rodzicom wino, z kieszeni wyjęła paczkę papierosów i pierwszą lepszą zapalniczkę. Teraz jej "dzieło" było już kompletne. Przed wyjściem wzięła ze sobą płaszcz. Sama nawet nie wiedziała gdzie idzie. Szła przed siebie, z papierosem w ustach i winem pod pachą. Po chwili drogi, stanęła na środku ulicy. Było późno, 3:13. Żadne auto nie jechało, więc usiadła. Patrzyła w dal. Bez celu, po prostu. Nagle lekki podmuch wiatru, zaczął padać śnieg i ... z jej pięknie pomalowanych, zielonych oczy popłynęły łzy. Czuła tylko ból. Nie, to nie był ból fizyczny, czuła jak to jest mieć złamane serce. Jej jedynym marzeniem było żeby teraz przestać o nim myśleć, żeby się uspokoić i wrócić do domu. Nie potrafiła. Płakała, popijała wino i paliła. Było tyle łez że mieszały się z trunkiem, przez co miał słonawy smak, ból po jego stracie był tak dotkliwy że choćby nie wiem ile wypiła i nie wiem co paliła, nie doznałaby działania emocjonalnej morfiny.
|