rano wstaje i jest tak sobie, bo jeszcze śpię. w szkole raz okej, a raz nie.
czasem mam fazę, czasem ryczeć mi się chce. potem idę do domu, puszczam smutną muzę, odreagowuję, dołuję, ale w końcu się nudzę, włączam reggae czy wesoły rap, nakurwiam optymizmem, kocham cały świat, później nadchodzi wieczór, śpiewam pod prysznicem, w sumie to jest okej, śmieje się i cieszę życiem. a następnie kładę się spać, leże w łóżku i wspominam. i wtedy tak cholernie wszystko wraca, wraca każda chwila. a każda następna boli bardziej od poprzedniej, no wiem, że tak bywa, i będzie bywać pewnie. ale to trochę chujowo, jak jest w życiu tak rutynowo, nie ?
|