I słysząc to 'siema gusia' przypomniałam sobie wszystko. Każdego browara. Każdy melanż, z których w zasadzie i tak mało pamiętam. Każdego kaca. Każdą odpalona żarówkę, butelkę czy lufkę. Każdą imprezę. Wszystko. Każdy dzień z nimi był czymś spełnionym. Ucieczką od szarej rzeczywistości, która nas otacza. I ściska mnie w środku, bo wiem, że już nigdy nie spotkamy się tą samą ekipą i nie poodwalamy na przypał...
|