Przychodzi taki dzień,kiedy nie masz sił.Nie chce ci się usiąść do książek,nawet łyżka,którą jesz zupę jest zbyt ciężka i rezygnujesz z obiadu.Ludzie,którzy są nieodłącznym elementem twojego życia męczą cię.Niegdyś ulubiona piosenka wprawia cię w podenerwowanie i wyłączasz ją.Twoja twarz,dotąd przez ciebie lubiana,staje się największym kompleksem.Ubrania,na które nie zwracałaś uwagi,zaczynają ci przeszkadzać.Wszyscy nagle chcą od ciebie najwięcej,a ty nie wiesz,co masz im dać.Gubisz się w codziennych czynnościach.Wiesz,że masz mnóstwo na głowie i właśnie ta świadomość niszczy cię i hamuje twoje działanie.Jesteś pewna porażki,ale twardo kierujesz się ku przeciwnościom. Każda minuta daje cie kolejne rozczarowania,niszczy iluzje,w kórej dotąd żyłaś.Nie wiem jak nazwać taki stan,ale usprawiadliwianie go pogodą,czy porą roku nie jest już poprawne.Równie dobrze mógłby być upalny dzień,czy sroga zima.
|