była sobota. wiedziała, że on pojedzie na dyskotekę. modliła się tylko, żeby nie zrobił niczego głupiego. z rana w niedzielę poszła i włączyła wiadomości. -o ja pierdole...- wyciągnęła telefon i wybrała jego numer. nie odbierał. zaczęła panicznie płakać. setki myśli przewinęły się jej przez głowę - a jak jego też złapali? dlaczego nie odbiera tego cholernego telefonu? a jak mu się coś stało? leży gdzieś w kącie i nie ma sił? umiera? - naglę poczuła czyjś dotyk w talii, odwróciła się. to był on. nie wytrzymała emocji. zaczęła krzyczeć, bić go. pytała czemu nie odbierał telefonów. -kochanie, bateria mi padła. a wczoraj to nawet nie byłem na tej dyskotece. znaczy byłem, ale tylko chwilę. -a nie mogłeś mi tego łaskawie oświadczyć? ja pierdole...zawału z tb dostanę... -ale i tak mnie kochasz - powiedział i połączył nasze usta.
|