- Widzę, że sobie radzisz. - Błyskotliwie stwierdził, gdy spotkał mnie w mieście kilka dni po naszym rozstaniu. - Nie, wcale sobie nie radzę. Udaje, że wszystko jest dobrze, ale w głębi jestem tak słaba i roztrzaskana, że z ledwością wstaję każdego kolejnego ranka, że każdego wieczora wylewam łzy do poduszki. Zadowolony? Zraniłeś mnie raz i już nie zrobisz tego nigdy więcej. - Syknęłam z nienawiścią, po czym odwróciłam się na pięcie i odeszłam, zostawiając pewien etap życia za sobą. / napisana
|