staliśmy na środku parku, nie zwracając uwagi na kręcących się ludzi wokół. stykaliśmy się ramionami, czując przez bluzy własne ciepło, które tworzyło na naszych plecach dreszcze. uśmiechnęłam się niepewnie i zagryzłam wargę. - no.. - wyjąkałam wbijając wzrok w trampki. - całuj. - rzuciłam nieśmiało przenosząc wzrok na niego. przyciągnął mnie do siebie miażdżąc żebra. jego usta, i to dziwne pożądanie, które zawsze pali się w jego oczach jest warte nawet połamanych żeber.
|