części [1] Umarły. Leżą w małej, zimnej trumnie. Stoje przed nimi i patrze jak dwóch nieco nietrzeźwych mężczyzn kopie dla nich głęboki dół. Czarne garnitury, czarne rajstopy i białe koszule z brakującymi guzikami. Obeszło się bez lamentów i gorzkich, lodowatych łez. Ja przeżywałam to bardziej wewnętrznie. Stojąc w bezruchu patrzyłam jak trumne spuszczają na dół. Aż w pewnym momencie straciłam ją z pola widzenia. I wtedy wybuchł we mnie krzyk, tak ogromy i silny, że musiałam spojrzeć w dal. Zaszklone, lekko różowawe oczy opierały się jak mogły. Dziś poczułam się samotnie. Zastęskniłam. Rzuciłam na dębową trumne, a raczej w głeboki dół, garść suchej ziemi.Ksiądz skończyl odprawiać mowę żałobną. Niezliczona ilość nadzieji ktora była w nich zniknęła gdzieś w powietrzu. Nie czułam nawet jej zapachu. Pogoda nie dopisywała. Zerwał sie silny wiatr i porwał wszystkie napisy z kwatów z "ostatnim pożegnaniem".
|