Pamiętam początki. Letni wieczór na jakiejś wsi gdzie cholernie się nudziłem. Tam spotkałem ją, jej brązowe oczy i piękny uśmiech, długie ciemne włosy. Tam spotkałem dziewczynę, która zauroczyła mnie swoim charakterem, swoją pasją, swoją historią, którą opowiadała mi ze łzami w oczach. Rozkochała mnie w sobie, tą swoją delikatnością i wrażliwością. Potrafiła słuchać, była dla mnie przyjacielem, którego tak bardzo mi wtedy brakowało. Rozumiała wszystko. Opowiedziałem jej o rodzinie, o problemach z prawem i o całej swojej przeszłości. Nic nie mówiła, słuchała wpatrzona we mnie. Momentami na jej policzkach widziałem łzy, które szybkim ruchem dłoni zmywała. Wtedy była dla mnie wszystkim. Rozumieliśmy się bez słów. Kochałem ją. Mimo jej pochodzenia, mimo tysięcy kilometrów, które nas dzieliły. Kochałem ją mimo choroby jaką nosiła w sobie. Nadal ją kocham pomimo tego, że jest daleko. Bo podobno osoby, które nosimy w sercu nigdy nie umierają. / zmojejperspektywy.
|