I podszedł przyjaciel , solenizant. Podniósł mnie na ręce i przy wszystkich przytulił. Trochę nie ogarniał . Ja zresztą troszkę też. Gdy niósł przez pół drogi widziałam wzrok tego , który był najważniejszy . Coś się w nim jakby gotowało ale mimo wszystko udawał że jest ok . Humor poprawił przyjaciel gdy dochodzać na miejsce popatrzył na mnie i pow : Wiesz co , spociłem się przez Ciebie ;D . Kocham go za tą jego nie ukrywalną głupote xd /prt.
|