chciał go uderzyć. stanęłam pomiędzy nimi, pomiędzy moimi dwoma przyjaciółmi, chcąc ich rozdzielić. 'odsuń się' - powiedział groźnie jeden z nich. 'nie, uderzysz go to...' - nie zdążyłam dokończyć ponieważ poczułam jak ktoś ciągnie mnie do tyłu. zaczęłam walić w kogoś pięściami, potem okazało się, że to kolega i rozwaliłam mu wargę, ale to się nie liczyło. ponownie stanęłam między nimi, ale w takim momencie, że dostałam prosto w twarz z liścia. odruchowo chwyciłam policzek, który stał się czerwony. zabolało. 'szmacie nie oddam' - wysyczałam i odeszłam aby pomóc tamtemu wstać. 'komu?' - zapytał ze zdziwieniem. 'jesteś szmatą, sam sobie nie poradzić i musisz mieć ich. jesteś frajerem' - wykrzyczałam mu prosto w twarz. znowu poczułam ból, ale tym razem oddałam. zaczęłam go okładać pięściami i kopać, a inni mnie odciągali. przyszła dyrektora i ponownie odwiedziłam pedagoga i gabinet. i oto jak 'przyjaciel' który był jak brat - okazał się szmatą. | szyszuniaa
|