Ból rozchodzi się po moim ciele powoli. Najpierw reaguje na to mój umysł, nie może znieść myśli psychicznej tego co się stało. Po chwili dochodzi jeszcze ból cielesny. Zwijam się w kłębek na zimnych kafelkach w łazience, oddycham urwanymi haustami powietrza, co jakiś czas dusząc się własnymi łzami. W takich chwilach jest mi najciężej, kiedy wiem że jestem bezradna, po prostu nic nie mogę zrobić.
|