wszyscy siedzieli już nieźle porobieni. ja jeszcze się trzymałam. 'mała, słuchaj' - podszedł do mnie kolega. 'idź do niego, bo siedzi tam sam i musi Ci coś powiedzieć, ale cicho nic ode mnie nie wiesz' - wybełkotał na jednym oddechu i usiadł, dopijając swoje piwo. oddaliłam się od ogniska i ekipy. 'kurwa' - pomyślałam. nagle ktoś zasłonił mi oczy, a ja zaczęłam krzyczeć. ekipa zaczęła się drzeć czy wszystko ok. odpowiedział im, że tak. 'słuchaj, ja Cię przepraszam. ale wiesz, że to jest trudne. bądźmy razem na zawsze' - wyszeptał. po policzku spłynęła łza. 'ale nie płacz, damy radę' - powiedział, pocałował mnie w czoło i wróciliśmy do ekipy. | szyszuniaa
|