Był w śród swoich, ale sam. Usiadł na pniu spoglądając w ognisko, otworzył butelkę, zawołał toast stuknął na szczęście i solidnie pociągnął łyka opróżniając polowe butelki. Na twarzy nie drgnął żaden mięsień. Mówili, że jest kimś, spoko ziomek, dobrym graczem.. Ale on widział to inaczej. Nie czuł rozchodzącego się ciepłą, nie czuł nic. Był pogrążony w myślach, na skraju rzeczywistości. Popijał sok. Przywoływał w sobie resztki pozostałych mu wspomnień. Szukając zagubionego szczęścia.. /(. . .)
|