Jadący podróżnik na dużym czarnym koniu okazał strażnikowi glejt. Przypadkowo wdał się w luźną rozmowę z strażnikiem i mimowolnie zapytał o pewną damę która tędy przejeżdżała. On siedząc przy poboczu głaskając swoją biało szarą klacz, czekając na barda który pojechał do karczmy po trunek gorzały przysłuchał się rozmowie podróżnego i strażnika. . - Czy przejeżdżała tu pewna czarnowłosa piękność imieniem ... - jej imię zabrzmiało mu w głowie , odbijało się echem, coraz ciszej i ciszej. Przypomniał sobie jej fiołkowe oczy, jej czarne loki które spływały jej na ramiona niczym wodospad. Odpłynął i nie usłyszał odpowiedzi strażnika .`
|