'słucham, może masz mi coś do powiedzenia?' - zapytał ostrym głosem. 'przepraszam' - wybełkotałam i z oczu zaczęły mi płynąć łzy. 'Ty myślałaś, że się nie dowiem? co Ty ze sobą robisz? jakie kurwa tabletki?' - krzyczał. 'proszę ciszej, uspokój się' - prosiłam na daremno. 'nie, nie będę cicho! po co Ty bierzesz te tabletki? po co? chcesz tak bardzo umrzeć? tak bardzo chcesz mnie tu zostawić samego? a może to przeze mnie? co robię źle? no co?' - krzyczał nadal. 'nie, to nie przez Ciebie. po prostu nie widzę sensu by żyć. Ty jesteś moim sensem ale...' - nie dokończyłam, ponieważ usłyszałam trzask drzwi. wybiegł z mojego domu, zostawiając mnie roztrzęsioną i zapłakaną na środku pokoju. teraz to chyba na prawdę koniec. | szyszuniaa
|