idę sobie kulturalnie przez mce. przede mną idzie chłopak w oczojebnym zielonym podkoszulku. "Krzysiek!" krzyknęło serce. odwrócił się. "tak to on!", zauważył mnie. podbiegł się przywitać. po chwilach czułości, i krótkiej rozmowie każde z nas poszło w swoją stronę. a ja dalej nie mogę zapomnieć tego jedynego wakacyjnego wieczoru, który spędziliśmy razem owiani namiętnością. lecz to nie wróci. nigdy.
|