cz.3 Carrick wzniósł się na swoim rumaku do słońca i zebrał do srebrnej torby jego rozpalone promieniie. A gdy Gwen wyszła z domku na ich ostatnie spotkanie przed ślubem, otworzył torbę i rozrzucił u jej stóp diamenty, klejnoty słońca. Powiedział, żeby je wzięła. Obiecał jej nieśmiertelność, życie w bogactwie i chwale. Ale nawet nie wspomniał słowem o miłości. Więc mu odmówiła i odwóciła się od niego. A diamenty, które leżaly na trawie, zamieniły się w kwiaty. Jeszcze dwukrotnie do niej powracał. Kiedy nosiła w łonie swoje pierwsze dziecko, wysypał ze srebrnej torby perły, łzy księżyca, które dla niej zebrał. Powiedział, że są wyrazem jego tęsknoty za nią. Ale tęsknota to nie miłość, a ona ślubowała wierność innemu. Kiedy się odwróciał perły zamieniły się w kwiaty. Upłynęło wiele, wiele lat. W tym czasie Gwen wychowała swoje dzieci, pielęgnowała męża podczas choroby i pochowała go jako stara juz kobieta. W tym samym czasie Carrick dumał i smucił się w zaczarowanym pałacu.
|