Usiadłam na ławce, żeby przywrócić normalny oddech. Schowałam głowę w dłonie. 'Idiotka.' Pomyślałam, karcąc się w duchu. Ledwo podniosłam wzrok i rozpoznałam go wśród ludzi; patrzącego na mnie z uśmiechem łobuza. Serce skoczyło kilka razy szybciej, żeby za moment się zatrzymać. 'Chodź, przejdziemy się.' Powiedział wesoło i chwycił mnie za rękę. Znaliśmy się 2 dni, a ja nie potrafiłam ogarnąć świata bez jego cimnych oczu, silnych dłoni i uśmiechu. Zatrzymał mnie i objął z całej siły. 'Nie uciekaj mi już tak.' Zamruczał cicho i złapał mnie za podbródek. 'Wstydzę się.' Powiedziałam, kryjąc twarz. 'Bardzo?' Zapytał. 'Bardzo, bardzo.' Szepnęłam na wdechu. Zbliżył swoje usta do moich. Lekko je musnął i dał mi czas na uspokojenie serca. Poczułam, jak lekko przygryza mi wargę. Walczyłam z pulsującą krwią w żyłach. Do domu wracałam z krwią na ustach, szeptem przy uchu i cieniem dłoni na biodrach. To coś w rodzaju szczęścia.
|