Stała samotnie nad brzegiem zalewu. Patrzyła się na falującą wodę. Zimny wiatr owiewał jej szczuplutkie ciało. Było jej strasznie zimno. Ale, stała w miejscu. Nie ruszała się. To było ich ulubione miejsce. Uwielbiali tu przychodzić. Stawał za nią i obejmował w pasie opierając brodę na jej głowie. Wtedy wcale nie było jej chłodno. A teraz.... A teraz stała na brzegu sama. Mała dziewczynka. Zapłakana. Chciała mieć go przy sobie. Marzła. I stojąc tak, wyklinała go. Tak strasznie ją zranił. Chciała zamarznąć. Umrzeć. Ale nie chciała zadać takiego bólu rodzicom. Więc postanowiła, że nie wyziębi się na śmierć. Ale stała dotąd dokąd jej serce nie zmieniło się w sopel lodu. Zamarzło. Na zawsze. Od tamtego mroźnego dnia nad zalewem. To miejsce stało się jej królestwem. Przychodzi tam codziennie. I stoi. Nic nie robi. Stoi i marznie. Ubiera się coraz lżej. Mimo, że na dworze coraz chłodniej. Stoi i patrzy. A jej serce nie czuje już NIC. Tylko po policzkach spływają pojedyncze łzy..
|