|
na scenie odgrywam ostatni akt życia. ubrana w drogie dodatki, bo szata nie zdobi.
ustawiłam sobie analogicznie aktorów i sprzęty.. światło nastawione na cienie na ścianie.
akt śmierci musi być idealny. wtapiać się w scenografię, wyreżyserowany do ostatniej kropli krwi.
i choć wiem, że nie obejdzie się bez walki, to nim polegnę, klasnę w dłonie gdy wszyscy zmarnieją.
będę wąchać kwiaty skradzione z ogrodu sąsiada. przetańczę cały wieczór na piasku rozsypanym,
a w jeziorze gdzie księżyc zamieszka utopie swój śpiew.. śpiew melodii błądzących echami... w lustrze, które wisi na niebie, przejrzę się jeszcze raz. w jasnej sukience z rozwianymi włosami
zatańczę na palcach, ułożę swoimi dłońmi słowa pożegnania. w kwiatach wspomnień, zrobię ukłon
w stronę tych, którzy wierni sztuce pozostali. uśmiech zostawię dla pamięci ukochanym i
zniknę jak kamfora, nie mając już twarzy. / inspiria.
|