"Ciemność na zewnątrz jest cicha i niczym niezakłócona. Wpół do dwunastej. Zostało już tylko pół godziny tego dnia. Powieki zaczynają mi ciążyć. Osuwam się w sen. Koi mnie stały rytm zegara. Tyk, tyk,tyk. Cisza. Gwałtownie otwieram oczy. Zegar na kominku stanął. W wielkim salonie jest cicho jak w grobowcu. Kartik wyciąga nóż. - Co to ?- szepcze Brigid. Panna McCleethy ucisza ją. Ja też ich słyszę: ciche odgłosy końskich kopyt na trawniku przed szkołą, przejmujące krakanie ptaków. Z twarzy pani Nightwing odpływa cały kolor. Matka Elena budzi się z drzemki. Mocno ściska mnie za rękę. - Przyszli-mówi."
|