jest taki moment, kiedy pragnie się normalności. nie romantyzmu z filmów. bukietów na wycieraczce. obrzucania komplementami i starań by się przypodobać. ale wspólnego gotowania obiadów. oglądania głupich filmów. tuczących kolacji i śniadań przy kawie i toście. gilgotania się do upadłego i spontanicznych wypadów ze znajomymi. taki moment nastał. chcę bolącego od śmiechu brzucha i tego, by ktoś po prostu przytulił. trochę poprzeszkadzał i czasem za coś opieprzył. żeby było się o co pokłócić i za co podziękować. żeby być sobą. potrzebuję kogoś, kogo wady pokocham i za kim mogę potęsknić chwilę lub dwie.
mimo wszystko.
|