Ogród płonął: ściany, pnącza, winorośl krwawe od zachodzącego Słońca. W ty krwawym świetle pochylił głowę i pocałował mnie w usta. Był to wspaniały pocałunek, nieważki, lecz głęboki. Oddałam mu go równie delikatnie tu, o zachodzie, w świetle zachodzącego Słońca, w świetle czerwonym jak krew.
|