Pamiętam bezsenność tych nocy, każdy oddech, który bólem zatrzymywał się w klatce piersiowej, bez powrotu... Kręgosłup jej zlewał się z chłodem okna, mej tęsknoty... Utkane powieści o prześcieradle tulącym jej ciało.. Chociaż tyle, aż tyle do istnienia jej powiek wpatrujących się daremnie w podłogę.. Schowałam między żebrami jej,niepewności tych chwil, podarowując zimno dłoni mych jej dłoniom...
Dziś zaś, gubię resztki zmysłów, zapachów wyczuwalnych drogą żylną prowadzącą do nadgarstków.. Jeszcze jestem, wieczornym wspomnieniem o zbyt chłodnym maju..Stygnę, smakiem herbaty waniliowej na wargach....
|