Twoj oddech biega po moich plecach, wargi maszeruja po karku. Ręce drza, tetno wpadło w panike. Coś zalega i wciąż tkwi w mego serca zakamarku. Dotykasz mnie, och śmierć! śmierci klinicznej jestem bliska! To rozkosz mnie zabija, ogień na wskroś me ciało przenika. Szybsze ruchy, namiętne, subtelne. Nie tracisz równowagi, choć spływasz ze mnie. Ciała protestu śladu nie widać, cała pulsuje Nie chce przestawac ani zatrzymac. Spraw, ze odpłynę lecz czuwaj nade mna...
|