I dzisiaj znowu stałeś na parkingu. Z kolegami. Te Twoje uśmiechu, gdy przechodziłam... nie powiem, że już mnie nie ruszają, bo skłamię. I wtedy, kiedy byłeś tam pewien, że idę do Ciebie, po prostu przeszłam obok, nie patrząc w Twoją stronę i podchodząc do jednego z Twoich kumpli. Rzuciłeś paroma głupi tekstami, nie mam pojęcia, co chciałeś osiągnąć. Oczywiście, że Ci odpowiedziałam, w końcu to jedyna szansa na rozmowę. Ścięło Cię z nóg, co? Nie pomyśłałbyś nawet, że mogę zainteresować się kimś innym, niż Tobą. Wiem. A jednak. A potem? Co to miało znaczyć? Wyciągnąłeś Merca, żeby mi pokazać, że nim jeździsz, a ze mną nie chciałeś? Widzisz, nakurat jechałam Passatem, NIE TWOIM, więc... rozumiesz, że niezbyt mnie to obeszło. Co to ma bć? Sceny zazrrości? Z jakiej racji? Przecież Ty masz swoją ukochaną Barbie, więc to jej pokazuj, co potrafisz. Nie możesz być o mnie zazdrosny, bo nigdy nie byłam Twoja. Bo nigdy nie chciałeś. A wystarczyło się odezwać. Ale to za trudne, nie?
|