Przechodzisz w tłumie, między milionami obcych ludzi i nic. Zero. Czasami nawet skala uczuć sięga wartości minusowych bo ktoś w pośpiechu uderzy Cię z łokcia albo nadepnie na palce. Myślisz sobie, cholerni ludzie. Przepychasz się do przodu i nagle niespodziewanie widzisz kogoś, za kim mimowolnie podążają Twoje oczy. Czujesz ten impuls, który ciągnie Cię do zupełnie obcego człowieka. To właśnie TO COŚ, myślisz. Miałeś tak, miałeś?
|