tego dnia od rana już dziwnie się z Tobą rozmawiało. dzwoniąć mówiłeś z jakimiś dziwnymi pretensjami w głosie , wiedziałam , że coś jest nie tak. przyszedłeś do mnie jakoś koło godziny 17. strasznie się pokłóciliśmy, pierwszy raz widziałam Cię w takim stanie zdenerwowania. Ty krzyczałeś, ja krzyczałam - zadawaliśmy sobie tym cholerny ból. wyciągaliśmy jakieś stare brudy by tylko nawzajem sobie dojebać. ja płakałam, Tobie coraz bardziej drżał papieros w dłoni. wkońcu nie wytrzymałeś , trzasnąłeś drzwiami i wyszedłeś. jakąś godzinę później wróciłeś, już spokojny. ja nadal siedziałam na fotelu płacząc. usiadłeś koło mnie, przytuliłeś mnie mówiąc : ' nienawidzę siebie za to , że płaczesz przeze mnie. nie rańmy się już więcej. kocham Cię i pamiętaj - jeśli kiedykolwiek przestaniesz mnie kochać, to podaruj mi chociaż przyjaźń, bo ja bez Ciebie nie istnieję'. znowu poleciały mi łzy, ale już te ze szczęścia.
|