W tle leciał marsz żałobny , a ona leżała na dywanie i przytulała do siebie jego ulubioną bluzę. Płakała. Minęły już dwa tygodnie, ale nie potrafiła się pogodzić z jego odejściem. Z jego tragiczną śmiercią. Bluza ciągle nim pachniała i ilekroć ją wąchała odtwarzała w pamięci jego postać. Pamiętała jego wspaniałe brązowe oczy. Pamiętała kształt warg i jego cudowne włosy. Pamiętała jego szorstkie ale delikatne dłonie. Uwielbiała jak muskał nimi jej policzek.
Pamiętała też jak leżał na łóżku, zgięty wpół z bólu. Pamiętała jak pomimo bólu zawsze potrafił ją rozbawić. Pamiętała jak brązowy kolor jego oczu zbladł a źrenice się zwężały.
Pamiętała jak błagał i zawodził że chce więcej. Uderzył ją kilkakrotnie, nie miała do niego o to żalu. Bała się o niego. Kochała Go. Ale co jej teraz po tych wspomnieniach , jak teraz leżała sama na dywanie i wdychała jego woń. Była sama, całkiem sama. Ale ich miłość jest jak wiatr. Nie widziała jej lecz czuła .
|