Uwolnij mnie z tych poszarpanych wspomnień, wytartych przez czas, jak te stare spodnie. Uwolnij od chorób, od lęków i pragnień, rzeczywistości, niewyjaśnionych zagadnień. Uwolnij od cierpień emocjonalnych ran, od wciąż narastającej masy coraz cięższych plam. Od wizji, którą malują mi tutaj wszyscy święci, barwami dobranymi *słynnym pętlem śmierci. Uwolnij od biegu życia stawiając mu czoła, od tego lepszego jutra, które miało być wczoraj, od wkurwień i złudzeń. W przerwie gonitwę za prawdą, która leży wciąż leży po środku jak zwykle. Uwolnij od ciężaru zmęczonych powiek. Już nic nie zrozumiem, nic więcej się nie dowiem, chociaż nie wiem czy to wyjście jest coś warte. To wyjdę, ktoś po coś zostawił te drzwi otwarte.
|