Nienawidzę tych dni, kiedy zastanawiam się nad swoim życiem. Nie chcę o tym myśleć. No bo… za każdym razem schodzę na temat mojej beznadziejności. Każdy z moich związków to jedna wielka pomyłka, po której częścią nieszczęśliwą, płaczącą i tęskniącą byłam ja. Poza tym dochodzi temat przyszłości. Czy ja w ogóle kiedyś znajdę kogoś, kto będzie mnie potrzebował równie mocno, jak ja jego? Jak ja sobie w ogóle poradzę? Już nie mówię tylko o uczuciach – z tą moją jebaną nieśmiałością zapewne skończę sama w kącie. Poza tym mam „niby przyjaciół”, ale co to za przyjaciel, który woli się śmiać i wydurniać niż mnie wysłuchać? Jestem naiwna i tonę w morzu kompleksów. Czasem się zastanawiam, jakim cudem ja jeszcze żyję?!
|