(...) a jego dziewczyna siadała pod tym samym drzewem codziennie, o tej samej porze dnia. Siedziała tam gdzie on odebrał sobie życie. Nie płakała, wiedziała, że to mu życia nie wróci - pisała List. Pisała o tym jak bardzo cierpi, jak jej smutno bez niego i jak żałuje, że nie zdążyła sie z nim pożegnać.. Ludzie bali się tego miejsca, nazywali je śmiercią. Ale nie ona, ona w głebi siebie czuła tu jego obecność. Ale to nie jej wina, nie jej wina, że chciała być jak najbliżej niego. Nie jej wina, że popadła w nałóg zwany miłością. // endzoll.
|