lubię takie poranki pachnące wczorajszym dniem, przesiąknięte rozczuleniem sprzed czterdziestu ośmiu godzin, bo przecież musi wystarczyć aż do poniedziałku. palce i grzanki i poranki powolne mozolne utopione w dżemie malinowym. poranki kawowe blade tak bardzo niezależne i beztroskie. zastanawia mnie, dlaczego ludzie tak często się gubią w uczuciach, miotają mieszają i podejmuję złe decyzje. dlaczego wszytsko, co między ludzmi jest tak kruche jak porcelanowa filiżanka do espresso macchiato?
|