siedziała nad wodą na swoim ulubionym mostku . kiedyś równie i jego ulubionym . zaschnięty tusz smętnie dekorował jej blade policzki . patrzyła przed siebie nie wiedząc co ma robić . co jakiś czas ocierała już i tak zmęczone oczy od łez o rękaw za dużej jak na nią bluzy . za dużej bo była jego , zostawił jej kiedyś w prezencie bo zawsze uwielbiała go w niej . pomost się zachwiał i usłyszała za sobą kroki . ktoś za nią ukucnął . przygryzła wargi gdy poczuła dotyk na ramieniu . znajomy głos spytał : czy wszystko w porządku . po chwili ciszy kiwneła głową . odwróciła się bo pomyślała , że raz się żyje . to on nad nią kucał , znowu miał ten swój uśmiech , ten jego cholerny uśmiech . popatrzył w jej spuchnięte od płaczu oczy i umorusane od tuszu policzki . wiedział , że przez niego płacze , że dał jej nadzieje i tak brutalnie jej ją odebrał.
|