to było takie proste. proste, lecz wymagało odwagi. a może i było głupotą ? wychodziła po schodach na strych, niosąc w ręku gruby sznur. na trzecim od góry stopniu przystanęła, jednym zamazanym przez łzy spojrzeniem, ogarnęła dom. z dołu słychać było telewizor. zawsze o czymś zapominała. ale telewizor nie jest ważny. pokonała ostatnie stopnie. drzwi na strych otworzyły się z niemiłym skrzypnięciem. znalazła miejsce, w którym planowała to zrobić. mocno przywiązała sznur do górnej części sklepienia. pętla swobodnie kołysała się w gęstym powietrzu. przysunęła niskie krzesło. przez jedną chwilę się zawahała. weszła na krzesło, przełożyła sznur przez głowę. postanowiła dać Mu ostatnią szansę. wybrała ten dobrze znany jej numer. odrzucił połączenie. wybrała jeszcze raz. to samo. nie kochał. nie chciał, nie potrzebował. odrzuciła telefon na drugi koniec pomieszczenia. w ciszy ostatni raz wspomniała Jego oczy. chwilę potem powietrze przeciął cichy jęk, a krzesło z łoskotem upadło na podłogę./n
|