CZ.112.. wtedy joe zadzwonił do mnie na komórkę, że nie przyjdzie, bo niedawno dowiedział się o imprezie i by chciał, abym też przyszła. zgodziłam się, bo ta impreza była od 23-ciej do 3-ciej nad ranem. -po 22-giej wychodzę, powiedziałam. -gdzie? spytał damon. -na imprezę, odpowiedziałam. -nie idziesz, rzekł. -no, ale! stefano? krzyknęłam. -nie pójdziesz, odrzekł stefano. -zobaczymy, odpowiedziałam. oni wiedzieli, co to znaczy, kiedy tak mówię. poszłam do siebie, zadzwoniłam do tylera, aby przyszedł do mnie. chciałam moim braciom zrobić na złość, dzięki mojemu chłopakowi. mimo, że go polubili, chciałam, aby znowu go znienawidzili, więc miałam podstęp, aby na oczach moich braci, tyler zabił człowieka. udało się to, wyszłyśmy na dwór, mój chłopak zaatakował przechodzącego człowieka, lecz dalej już nie miało się tak potoczyć, bo ja nie wytrzymałam i pożywiłam się tym człowiekiem. mojemu chłopakowi to było obojętne, czy damon i stefano go lubią, czy go nienawidzą.
|