Było już dobrze po północy kiedy wreszcie wstałem z krzesła i wyszedłem na galerię. Wielki księżyc wznosił się nad cyprysami a światło świec migotało w otwartych drzwiach balkonowych. Grube tynkowane kolumny i ściany domu lśniły świeżą bielą a noc po letnim deszczu była czysta i nasycona wilgocią. Przystanąłem pod jedna z kolumn na galerii. Dotknąłem czołem miękkich wąsów jaśminu pnącego się tutaj w ciągłej walce z glina i zastanawiałem się nad tym co mnie jeszcze czeka na tym świecie.
|