Każdy z nich był inny. M. Chyba najbardziej kochałam Jego oczy. I sposób w jaki śpiewał, grając na gitarze. I to jak bardzo był opiekuńczy. Ł. On był typem niegrzecznego chłopca. Wiedziałam, że nigdy go nie dostanę i może dlatego tak bardzo Go chciałam? J. Sprawiał, że się uśmiechałam. Piłkarz, sprawiający, że każdą przerwę spędzałam na boisku. I nawet zaczęłam się orientować w regułach piłki nożnej. Był taki inny, taki zwyczajny, taki dostępny. A potem M. Sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Beztrosko. Jakbym siedziała w domu, przy własnym kominku, zimną nocą. Był taki spokojny, taki niepozorny i za wszelką cenę chciałam go odkryć. Każdy z nich był inny. Za każdym z nich zwariowałam inaczej.
|